Kiedy ponad 7 lat temu wróciłam do Polski i zaczęłam uczyć jogi, zetknęłam się z wieloma wspaniałymi Ludźmi i metodami uzdrawiania.
Dla osoby o dość mocno otwartym sercu i dużej wrażliwości były to piękne, a zarazem niesłychanie rozpraszające doświadczenia.
Joga była dla mnie wtedy (i nadal jest ;)) „święta” – oczywiście, mówiąc o jodze, mam na myśli bardzo holistyczne postrzeganie naszego Istnienia, osadzone jednak mocno w Ahimsie (jogicznej zasadzie niekrzywdzenia).
Szokiem początkowo było to, ze hmm… nie wszyscy w ten sam co ja sposób interpretują naukę jogi ;), ale też i to, że wspaniałe Osoby pochodzą ze środowisk, o których wiem niewiele i po których bym się tego nawet nie spodziewała. W skrócie ujmując – wiele jest dróg do jednego celu.
Ale dlaczego o tym piszę?
Dlatego właśnie, ze jeśli rozwój duchowy w tym ciele jest dla nas istotny, to uważam, że warto jest jednak trzymać się raz obranej metody czy ścieżki jako FUNDAMENTU.
Poprzez fundament tej praktyki możemy zacząć postrzegać całe życie i nie ważne jest tak naprawdę CZYM ta praktyka jest, jak wygląda, czy jak się nazywa – podobnie jak nie ma aż takiego znaczenia co robimy w świecie (jeśli jest to moralne oczywiście) na przykład zawodowo, ale CO TO WNOSI do świata i do naszego życia – jakie jakości i nazwijmy to górnolotnie – ideały.
Praktyka jogi i medytacji to jak ostrzenie takiego wewnętrznego laserka, lub jak pompki i przysiady dla sportowca – są to podstawowe ćwiczenia, które trenują umysł do jednopunktowego skupienia i osadzenia w chwili obecnej, do zdolności zauważania rozproszenia oraz do umiejętności kierowania swoja uwagą, co potocznie nazywamy samodyscypliną ;).
Wiele wylanych łez i pewnie drugie tyle w zanadrzu, ale jak mówią mądrzy ludzie – uczymy się przez wielki ból i przez wielką Miłość. ❤️
A dla Was, czym jest praktyka duchowa?
#practiseyogaeveryday