Słynny 10-cio dniowy kurs medytacji zachowany w czystości, w tradycyjnej linii pod przewodnictwem niezwykłego nauczyciela S. N. Goenki.
Na moją drugą “edycję” przyszło mi czekać ponad 10 lat, ale wiele dobrego wydarzyło się w tym czasie, więc ufam, że nie był on stracony 🙂
Postanowiłam napisać o moim drugim doświadczeniu – podobny wpis w pewnym magazynie kilkanaście lat temu zmienił moje życie. Być może teraz też Ktoś znajdzie w nim inspirację? 😊
🌿🌿🌿
Na kurs w słynnym Ośrodku niełatwo się dostać – zdarza się podobno, że miejsca “rozchodzą się” w ciągu minut, czy godzin – nic dziwnego, warunki do medytacji, fizycznego i mentalnego odpoczynku są tutaj „pierwsza klasa” – od własnych pokoików z łazienką, przez piękną salę medytacyjną, po błogi sosnowo-brzozowy las. Od pierwszego przekroczenia progu odnoszę wrażenie, że energia ludzka dorównuje tu energii moich ukochanych Drzew – jest równie cicha, świetlista i piękna. ✨
Na czas kursu każdy uczestnik oddaje do depozytu ulubione „zabawki” dzisiejszych czasów – telefony 😉. Nie ma też miejsca na książki, zapiski czy jakiekolwiek inne “rozrywki” lub aktywności.
Szczerze mówiąc – nie byłoby na nie i tak zbyt wiele czasu, bo program jest napięty – obejmuje 10 godzin i 45 minut medytacji dziennie, co uwzględnia medytacje indywidualne w pokoju i medytacje grupowe. Niech Was to jednak nie przerazi, bo kurs Vipassany – techniki obserwacji oddechu i odczuć w ciele, pochodzącej od samego Buddhy – skonstruowany jest w niezwykle prosty, logiczny i mądry sposób, pod mistrzowskim prowadzeniem zrealizowanego nauczyciela Goenki, który na nowo rozpowszechnił tą starożytną metodę. Dzięki Jego zaangażowaniu w nauczanie powstało wiele ośrodków nie tylko w Indiach, ale na całym świecie, uczących techniki Vipassany na 10-cio, 20-sto i dłuższych kursach całkowicie nieodpłatnie – finansowanych jedynie z darowizn uczniów, którzy ukończyli kurs.
Głos Goenki (zmarłego w 2013 roku) dobiega więc z głośników, prowadząc uczniów przy każdej grupowej medytacji, a pod koniec dnia spotykamy się z Nim, by na ekranie projektora oglądać tzw. “Dhamma Talks”: Jego wykłady na temat mądrości życia, jaka płynie z moralnego postępowania i właściwej medytacji.
W odniesieniu do wskazówek i jasności przekazu, kurs jest prosty – nie ma w nim miejsca na niejasności czy chaos. Nie jest on jednak łatwy :), każdy uczestnik “zmaga” się z własnymi trudnościami – czy to w postaci bólu czy zachcianek. Technika uczy podstawowej prawdy Buddyjskiej, że wszystko na tym świecie jest nietrwałe i co za tym idzie, żadna rzecz czy wrażenie zmysłowe nie jest w stanie nam zapewnić szczęścia, a ślepe przywiązanie do wrażeń zmysłowych jest źródłem cierpienia.
Vipassana jest więc odpowiedzią na ten trudny problem – poprzez moralne zachowanie (Sīla) i właściwą koncentrację (Samma Samādhi) jesteśmy w stanie osiągnąć stabilny i spokojny umysł oraz dostęp do prawdziwej mądrości wewnątrz nas (Paññā). Warto wspomnieć, że na czas kursu, wszyscy uczniowie zobowiązują się dochować zasad moralnych (Sīla). Są nimi: powstrzymanie się od zabijania, powstrzymanie się od od kradzieży, powstrzymanie się od kłamania i szkodliwej mowy (na 9 dni kursu obowiązuje tzw. Szlachetne Milczenie, które bardzo pomaga w medytacji), abstynencja seksualna oraz powstrzymanie się od zażywania alkoholu i środków odurzających.
Te zasady są fundamentalne do rozwijania właściwego skupienia w medytacji.
🌿Rozpoczęcie 🌿
Przyznam, że gong o godzinie 4 i 4.30 rano wciąż robi na mnie duże wrażenie – kilka razy przysypiam na poranną medytację, ale gdy tylko się zbiorę siadam niczym prawdziwa uczennica Buddhy – to jest bez wyrzutów i generowania negatywności wobec sytuacji, ćwicząc mistrzostwo obecnego momentu 😉.
Pierwsze 3 dni są dla mnie wyjątkowo trudne pod względem skupienia – przez ostatnie dwa lata, a zwłaszcza ostatni rok, moja uwaga była mocno skupiona na zewnątrz (pracowałam w pełnym wymiarze godzin z młodszymi dziećmi w szkole). Chociaż udało mi się utrzymać praktykę medytacyjną, to nie była ona bardzo długa, ani jak się okazuje – skupiona. W otoczeniu innych Uczniów czuję, że moje ciało reaguje na każdy dźwięk czy ruch i osiągnięcie koncentracji jest wyjątkowo trudne. Zmagania wynagradza jednak cisza, komfort i przyroda, a także niezmienny harmonogram dnia, który działa kojąco na mój układ nerwowy, przynosząc wiele spokoju po całorocznym zgiełku miasta.
🌊Zanurzenie🌊
Około 3-ego/4-ego dnia osiągam głębszą koncentrację. Wtedy pojawia się też tęsknota za domem, za moim życiem, spotkaniami z Ludźmi, miejscami: za wszystkim, co w życiu kocham – zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest to cenne. Kocham życie ☺️.
Jako Osoba pracująca kreatywnie niemal odkąd pamiętam, mam liczne pomysły – tym razem jednak pozostają one w ukryciu i staram się je obserwować, co nie jest łatwe 🙄.
Piąty i szósty dzień to dla wielu Osób czas kryzysowy, nie wiem czy było tak w moim przypadku, bo odniosłam wrażenie, że cały kurs przebiegł dla mnie tym razem dosyć łagodnie. To duża zmiana od ostatniego razu, gdzie miałam wszystkie “książkowe objawy” od przyziemnych po najbardziej ezoteryczne. Nauka Buddhy mówi jednak, że nie wrażeniami mierzymy swój postęp, ale spokojem i stabilnością umysłu. ☝🏽
A tu wciąż jeszcze jest nad czym pracować 🤓.
I tak spotykam się za swoim “cieniem”: pojawiają się nieczystości umysłu – czyli przywiązania i awersje. Tak też obserwuję swoje myśli o jedzeniu (które nawet mi się śni :)) – pojawiają się wizje i obrazy ulubionych przekąsek, a usta nawet się ślinią mimo braku głodu.
Następnie zauważam pasję/ pożądanie, które “pojawia się” w ciele przy obserwacji podczas medytacji, tyle, że nie reaguję na nie w żaden inny sposób jak właśnie cierpliwą i spokojną obserwacją.
🌺
Celem Vipassany jest bowiem oczyszczenie Umysłu poprzez spokojną (z ang. equanimous) obserwację wrażeń na ciele. W ten sposób wrażenia cielesne – przyjemne i nieprzyjemne – napędzające zwykle automatyczną reakcję pod postacią myśli, mowy czy działań – przemijają i odchodzą, ostatecznie opuszczając nasz “system”, pozostawiając nas spokojniejszymi i lżejszymi.
🌺
Około szóstego/ siódmego dnia czuję się w jakiś sposób “oczyszczona”, choć liczne myśli i słowa – głównie zabawne i śmieszne, choć czasem też znużone dużą dozą dyscypliny – kontynuują wewnętrzną narrację.
Ostatnie dni milczenia – ósmy i dziewiąty – są dla mnie o dziwo neutralne i powraca “gadający umysł”. Pomimo tego, wracając do rzeczywistości dnia 10-ego (kiedy zmienia się nieco plan dnia i już można się do siebie wzajemnie odzywać), odkrywam w sobie zmianę na poziomie subtelnym, a jednocześnie głębokim – wszystko “smakuje” teraz “bardziej” i jestem też bardziej “w sobie”.
🌿Powrót🌿
Opuszczamy Ośrodek 11-ego dnia rano po wspólnym sprzątaniu z nowo poznaną uczennicą Yuliją.
🌺
W każdej sekundzie nawet nie “coś”, lecz wszystko się zmienia, a Vipassana jest obserwacją tej bezustannej zmiany w nas – w obrębie naszego własnego ciała fizycznego – od wrażeń najbardziej ostrych i ewidentnych jak ból, po subtelne jak swobodny przepływ.
I subtelna jest także zmiana w nas. Niby nic “wielkiego”, ale coś się zmieniło w naszym byciu i postrzeganiu. Zwolniłyśmy w świecie, który “jeszcze bardziej pędzi”. A choć zdaje się pędzić “jeszcze bardziej” to podobie jak setki czy tysiące lat temu, skupia się głównie na tym, co na zewnątrz, pomijając to, co w każdej chwili ma miejsce w obrębie fizycznego ciała.
🌺
Po drodze zatrzymujemy się nad słynnym zalewem Jeziorsko, ciesząc się widokiem Przyrody i ptaków. Spontanicznie siadamy przed akwenem i decydujemy się medytować – 30 minut wspólnej medytacji w ciszy upływa w zasadzie bezwysiłkowo. Ten stan umysłu na pewno chcemy zachować na dłużej.
Kolejnym przystankiem jest małe Bistro w miejscowości Warta – czy to niedziela, czy miejscowość, czy może “nowsze” my, że dzielona pizza i sałatka smakują tak soczyście i wyraźnie? Jeszcze zanim czuję przesycenie rezygnuję z ostatniego kawałka, a jest on doskonały 🙂
Droga autostradą upływa nam na rozmowie, dzieleniu się ścieżką, jaką do tej pory przeszłyśmy w życiu, a w drugiej połowie – na milczeniu. Czuję, że jest ono znów łatwiejsze, podobne do takiego nawet, jakie pamiętam je z moich początków, w czasie gdy dużo czasu mogłam poświęcić na jogę i medytację; ponadto łatwiej jest się też “przycisnąć” z pozostaniem umysłem w jednym miejscu, a niewygoda nie wydaje się być niewygodna “aż tak”.
Po kilku godzinach drogi wjeżdżamy do Wrocławia i odczuwam już spore zmęczenie – jest późne popołudnie, a był to dzień pełen wrażeń i zaczął się przecież o 4-tej rano :-).
Na dwupasmowej drodze zatrzymuję się „tak jakby” na środku, żeby skręcić w lewo – jest to jedna z tych dróg właśnie, gdzie trzeba “zbadać” ruch z przeciwnej, dwupasmowej strony, zanim się skręci.
Choć od lat nie mieszkam już w Anglii, to w chwilach zmęczenia, w momentach, gdy trzeba skręcić, potrzebuję sobie przypomnieć, która strona w danym wypadku jest stroną przeciwną 🧐- tak się stało w tym wypadku. Nie minęło jednak pięć sekund, gdy kakofonia wrocławskich klaksonów sprawiła, że ciało podskoczyło na fotelu kierowcy o kilka cali w górę: “God bless them!!!” wykrzykuję opadając na fotel (bo rozmawiamy z Yuliją po angielsku) i wydobywa się ze mnie perlisty śmiech, do którego dołącza Yulija. Komuś jeszcze przydałaby się Vipassana :-).
Odstawiam Yuliję do domu, żegnamy się serdecznie i przy okazji po raz pierwszy zwiedzam Opatów – wszystko mi się tu podoba, a głównie zieleń, drzewa i rzeka 😊. Po drodze zatrzymuję się jeszcze na stacji benzynowej, piję kawę, na pozór nic się nie zmieniło. Włączam radio i odczuwam przyjemność z samego faktu. W radiu pomstują na Znanego Człowieka, który wiele pieniędzy przywłaszczył i zabrał. Na pozór nic się nie zmienia. Później zaś leci Rihanna, i ta piosenka jest dla mnie jak najpiękniejszy Psalm z Niebios 😍- nie wiem, czy wolę słuchać czy śpiewać :-). A śpiew po 10-ciu dniach brzmi słodko i całkiem „nowo”.
Wracam do domu. Taka “stara” jest we mnie ta Cisza. Nawet jeśli utrzymać się ma tylko na trochę, to i tak będzie postęp (choć osobiście wolę postrzegać to jako “błogosławieństwo”, “postęp” ma w sobie jakieś napięcie…).
Po kilku dniach “mimowolnie” poddaję się refleksji – czytam o Dhammie według nauk buddyjskich (zwykle czerpałam ze ścieżki jogi), robię “rachunek sumienia”. Odnajduję problematyczne punkty, a nawet zalecenia, jak z nimi można pracować. I staje się też to błogosławieństwo, że zauważam już w życiu (nie w medytacji) jakieś rozproszenie, pragnienie, niewyjaśniony strach, który poprzez 5-cio minutowe zatrzymanie wypływa wraz ze łzami – Anicca… (nietrwałe) robiąc miejsce na trochę więcej spokoju, uważności i prawdziwego oddania chwili obecnej.
🌺
Kiedy jesteśmy na coś gotowi, staje się to naszym priorytetem.
🌺
Myślę, że każdy choć raz w życiu powinien doświadczyć Vipassany.
Każdy, kto poczuje takie wołanie w Duszy, w Sercu, czy jakkolwiek to chcemy nazwać, by dać sobie szansę doświadczenia swojego własnego ciała i umysłu i relacji między nimi, w pięknej i bezpiecznej przestrzeni, bez obowiązków i rozproszeń życia codziennego. I zdecydować, co z tym zrobić dalej 🙂
May All Beings Be Happy ❤️
Kursy Vipassany z prowadzeniem S.N. Goenki prowadzone są na całym świecie.
Więcej informacji o kursach i zapisach znajdziesz tu:
https://www.dhamma.org/en/about/vipassana