Konsekwencją mentalnego rozluźnienia jest miłość

Jednym z moich ulubionych cytatów o jodze – a są ich tysiące 😉, a przynajmniej setki jest cytat Sri Dharmy Mittry – “w ciszy wszystko zaczynasz dostrzegać w Miłości”[1]. To uczucie wewnętrznej ciszy, na dno której “opadamy” i nic innego się nie liczy, uczucie pojednania ze Źródłem Istnienia jest czymś, czego nie sposób pomylić z czymkolwiek innym. Pozostawia po sobie słodki karmiczny posmak nakłaniający nas do tego, aby wracać, wracać po więcej, głębiej i prawdziwiej.

Przypuszczam po części a po części może też pamiętam, że ludzie mają taki doświadczenia w chwili (chwilach) śmierci bliskiej Osoby – zwłaszcza, gdy odchodzi miarowo, gdy widzimy, czujemy, że umiera. Umiera też w nas w zastraszająco szybkim tempie to, co nieprawdziwie. Na chwilę choćby, na moment, lecz czasem na dłużej pozostawia nas w stanie uważności czy nawet zadumy, z której ciężko otrząsnąć się do “normalnego” życia w którym “trzeba” wyprać, poprasować, odwieźć dzieci do szkoły i wykonywać zadania. Na czas jakiś wszystko stać się może bez znaczenia. Jak sceny w niezrozumiałym, starym filmie bez puenty. Zastanawiamy się, po co tu jesteśmy i kto w ogóle wykonuje (za nas?) te ruchy.

Wszystko jednak odchodzi. Odchodzi i przychodzi, we własnym tempie. Według jogi świat składa się z trzech jakości – “gun” – geny Sattvy (lekkości, czystości, dobroci), geny Rajas (aktywności, hałasu, działania) i geny Tamas (rozkładu, gnicia, ciemności i śmierci). W doświadczeniu ludzkim faworyzujemy nieco 🤭to co dobre, lekkie i piękne, trudno jednak zaprzeczyć, że Świat składa się z tych wszystkich jakości. Takie “prawdziwe” podejrzewam czyli małe ale mocne “oświecenia” mogą nadejść w tych najbardziej ziemskich momentach chociaż skłaniałbym się tu do sugestii że “nie znamy czasu ani godziny”.

Czasami momenty nie są tragiczne. Czasami są, a jakoś ich tak nie przeżywamy (co też może mieć swoje przyczyny). Innym razem w pozornie dobrym ułożonym życiu pojawia się pustka – nagle, ruchem urywanym, momentem szarpanym, niespodziewanym, mocnym. Otrząsa z poprzedniego letargu mówiąc “tu jestem”, “tu zobacz”, “tu zajrzyj”. Niemal zawsze kryje się pod tym jakiś smutek i żal, głęboka refleksja, możliwość być może głębokiego ukochania.

Zastanawia mnie, czy te same działania, czy te same “rzeczy” działają w jednej dziedzinie jak i w drugiej. Casem tyle prosimy, tyle “podlewamy”, tyle… Czekamy – na miłość, na akceptację, na przyjęcie, na poczucie szczęścia, spełnienia czy też może najzwyklejszego ODETCHNIĘCIA. Zanurzenie się w tym momencie obecnym może być terapeutyczne ale może też przyjść na różne sposoby – jako książka, jako bezinteresowna nieznajoma osoba napotkana w sklepie, jako moment ciszy w dniu który “powinien był być” pełen hałasu. Za każdym razem głębiej zanurzamy się wewnątrz i następuje ZATRZYMANIE. A w nim, po nim, przy nim, przed nim – PUSTKA gdzie spotkać można “Prawdziwego” Boga.

❤️

[1] “When you get quiet, you see everything in love” Sri Dharma Mittra